sobota, 4 stycznia 2014

Rozdział 7

 Słońce wzniosło się wysoko nad horyzont i świeciło prosto w moje zaspane oczy, wywołując strasznie denerwujące odczucia. Leniwie przetarłam ręką zaspane powieki i wywlokłam się z łóżka słysząc dobiegający z korytarza dźwięk domofonu. Podniosłam słuchawkę i usłyszałam dziwne szmery, a także śmiech grupy osób.
- Kto tam? - zaniepokojona wydałam z siebie ledwie słyszalne jęknięcie.
- Leah, otwórz - usłyszałam znajomy głos - To ja Niall - teraz już bardziej pewna swoich poczynań nacisnęłam guzik od furtki i zaczęłam odblokowywać zamki w drzwiach. Za chwilę w moim domu zjawiła się trójka osób z Niallem na czele. Horan przyprowadził do mnie w odwiedziny kolegę z zespołu i jego dziewczynę. Każde z osobna zaczęło mi się przedstawiać, ale i tak nie jestem pewna czy dobrze zapamiętałam ich imiona.  Na całe szczęście nie zbyt wiele się odzywam, także nie zdążyłam nikogo pomylić.
- Leah, bez mojej zgody nie przyjmuj od nich żadnych propozycji, na nic się nie zgadzaj i niczego nie podpisuj - zza drzwi wejściowych wyłonił się jeszcze Paul z tym pilnym ostrzeżeniem, po czym wszyscy oprócz mnie wybuchnęli śmiechem.
- Więc Leah, mamy dla ciebie małą niespodziankę i w sumie jesteśmy tutaj aby pomóc ci w urządzaniu mieszkania - Horan wskazał dumnie na wszystkich obecnych - na zewnątrz czeka na nas ciężarówka z twoimi meblami, więc ubierz się w coś co nie jest piżamą i bierzmy się do roboty! - wykrzyknął radośnie.  Nie znajdując odpowiednich słów określających całą tę sytuacje spojrzałam tylko na każdego z osobna szepcząc ciche dziękuję. Moja reakcja została odwzajemniona uśmiechami, nie zastanawiając się dłużej pobiegłam na górę, by zmienić ubranie.
Podczas gdy mężczyźni wnosili do domu meble, ja z sympatyczną koleżanką Nialla malowałam ściany w mojej sypialni. Nie przypuszczałam że jeszcze kiedykolwiek w moim życiu będę potrafiła się z kimś tak porozumieć. Nie trzeba było wielu słów, jej uśmiech sprawiał że zapominałam o wszystkim i cieszyłam się wspólnie czynioną pracą. Ta dziewczyna miała w sobie tyle dobra i ciepła... Zazdrościłam jej tego. Odchodząc od tematu mimo że ledwo zapamiętałam jej imię, miałam wrażenie że skądś ją jednak znam i ten piękny głos... Można byłoby powiedzieć , że miała wszystko czego w życiu potrzeba kobiecie, a do tego jeszcze miała przy boku mężczyznę swojego życia.
- Ty i Niall to coś poważnego? - zapytała niespodziewanie, a wtedy czar prysnął, spadłam z chmur na Ziemię i wszystko wróciło do normalności.
- Ledwie się znamy - mruknęłam - jakieś kilka dni. To on pomagał mi wybrać ten dom... Głupio się czuję, bo wiesz... On już tyle dla mnie zrobił, a ja dla niego nic, do tego jeszcze obarczam go swoimi problemami.
- Od kilku dni jest jakiś nieobecny, ale wydaje mi się że to z powodu nadchodzącej trasy koncertowej. Kto jak kto ale Niall chyba najbardziej się tym przejmuje, ale to przecież nie twoja wina - dziewczyna uśmiechnęła się, jednak nawet to nie pomogło mi przyjąć do wiadomości tego co usłyszałam.
- Wyjeżdżają w trasę, kiedy? - zapytałam zdziwiona.
- Tak, pod koniec miesiąca, nie wiedziałaś o tym?
- Nie - odpowiedziałam załamana.  Dopiero poznałam Horana a teraz nagle mielibyśmy się pożegnać? Może to zbyt egoistyczne podejście, bo przecież miliony fanów na całym świecie oczekują tej trasy, ale on był osobą, której wtedy najbardziej potrzebowałam. Tylko jemu opowiedziałam swoją historię, tylko jemu tak naprawdę ufałam. Nie potrafiłam sobie nawet wyobrazić że miałby być nieobecny choćby przez tydzień. - Czy takie trasy koncertowe trwają długo? - zapytałam z nadzieją.
- Zayn mówił że ta potrwa jakieś 5 miesięcy, ale nie martw się słońce, przez pierwsze dwa miesiące jestem do twojej dyspozycji - blondynka znów próbowała pocieszyć mnie swoim pięknym uśmiechem, niestety na marne.
- Pierwsze dwa?
- Tak, wtedy będę pracować tu w Londynie, a potem sama wyruszam w trasę.
- No to już wiem skąd cię kojarzyłam, ty jesteś tą Perrie z Little Mix, tak?
- Dokładnie i ta właśnie Perrie sądzi że ty i Niall powinniście porozmawiać - po raz kolejny dostrzegłam jej uśmiech. Skąd ona ma w sobie tyle spokoju i radości?
- Masz rację, dziękuję ci za wszystko.
        Przez resztę dnia zamartwiałam się tym co usłyszałam od Perrie. Dlaczego Niall nie był ze mną szczery i nie powiedział o tym wyjeździe? Przecież to nie jest błahostka, którą można przemilczeć, to poważna sprawa od której po części zależy nasz dalszy kontakt. Co jeśli Horan o mnie zapomni, co jeśli nie będzie chciał mnie znać? Powinnam być gotowa na takie okoliczności, bo przecież w tym innym świecie Niall jest supergwiazdą, ale nie w moim.
Postanowiłam zaprosić Horana na wypad do Nando's, ponieważ Zayn stwierdził, że tam Niall najbardziej lubi jadać.
Nazajutrz miałam w planach zakup stołu jadalnego do salonu i zaoferowałam całej czwórce, łącznie z Paulem, niedzielny obiad w ramach podziękowania za pomoc jaką mnie obdarzyli. Zgodzili się bez namysłu, co wywołało niewielki uśmiech na mojej twarzy.
Kiedy tylko Paul, Perrie i Zayn opuścili moje mieszkanie zatrzymałam również kierującego się ku wyjściu Nialla.
- Co jest Leah? - uśmiechnął się szeroko.
- Nic... Pojedziesz ze mną do Nando's? Mam ochotę na kurczaka - wymruczałam nieśmiało.
- To świetny pomysł, ale... Czy nie sądzisz, że najpierw powinniśmy się wykąpać i przebrać, bo jesteśmy troszkę brudni?
- No więc zapraszam do łazienki, na szczęście mam dwie. Dam Ci świeże ubrania.
- Nie jestem transwestytą no i chyba się w nie nie wcisnę, aczkolwiek dziękuję za propozycję.
- Niall czy ja wyglądam na aż tak głupią? Mam kilka ubrań, które kupiłam dla mojego Brata. Wydaje mi się, że na tobie będą lepiej wyglądać.
- Mmmm... Chyba że tak. Więc kąpmy się i jedźmy! - Niall wyraził swoje podekscytowanie.
Potem było już tylko gorzej...

sobota, 1 czerwca 2013

Rozdział 6

Otulona pluszowym kocem, z kubkiem ciepłej herbaty przygotowanej przez Nialla, siedziałam tępo patrząc przed siebie. Ogarniała mnie pustka, nie potrafiłam wydobyć z siebie słowa, czy choćby nawet się rozpłakać.
Najgłuchsza z cisz wypełniała cały dom... Dom w którym wszystko miało się zmienić, ale w zupełnie innym kierunku niż ten w którym aktualnie wszystko zmierzało. Miało być dobrze, a wbrew własnej woli pakowałam się w jeszcze większe bagno niż dotychczas.
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz Leah? - blondyn przysiadł obok mnie z własnym kubkiem herbaty, który potem postawił na ławie. Spojrzałam na niego pustym wzrokiem, po czym znowu odwróciłam głowę powracając do pozycji, w której znajdowałam się już dłuższy czas. - Dlaczego nic nie mówisz?
- Bo nie... - wymamrotałam pod nosem dalej tępo wpatrując się w ścianę.
- Dziewczyno, czy ty nie rozumiesz, że chcę ci pomóc?! Siedzisz tutaj, patrzysz w tą cholerną ścianę i myślisz, że to coś zmieni?! - Niall zaczął wrzeszczeć – Jakiś koleś omal cię nie udusił, a ty tak po prostu milczysz?! Gdyby nie ja...
- Nie prosiłam żebyś mi pomagał! - przerwałam mu takim samym wrzaskiem jakim on działał na mnie.
- O, serio? Pomyślę o tym następnym razem, kiedy być może ten margines napadnie na ciebie z nożem albo jakąś inną bronią i znów będzie próbował cię zabić! - po tych słowach Nialla rozpłakałam się jak małe dziecko. Wiedziałam, że on ma rację, ale im mniej Horan angażował się w tę sprawę, tym bardziej był bezpieczny, dlatego nie chciałam powiedzieć mu całej prawdy.
Przybliżył się do mnie i czule objął mnie ramieniem. Delikatnie gładził dłonią moje plecy, a drugą starał się otrzeć mi łzy – Przepraszam Leah, nie powinienem... Ale szlak mnie trafi, jak się nie dowiem kim jest ten gość. W końcu ja też trochę od niego oberwałem.
- Dlatego właśnie nie chcę ci nic powiedzieć – spojrzałam na blondyna – boje się, że pociągnę cię za sobą w ten cały syf, boję się, że Rilley może zrobić ci krzywdę, a tego bym sobie nie wybaczyła rozumiesz Niall?! Nie pytaj mnie o nic! Nie każ mi znów tego przeżywać! Nie chcę pomocy, ani twojej, ani niczyjej innej! Jeśli Parks chce mnie zabić i tak to zrobi, ale nie pozwolę by przeze mnie zginął jeszcze ktoś inny! - zrzuciłam z siebie koc i uciekłam do nieumeblowanej sypialni z hukiem zatrzaskując za sobą drzwi.
Nie mogłam już dłużej tłumić w sobie emocji, wzięłam szklany wazon, który miałam pod ręką i z całej siły rzuciłam nim o ścianę.
Opadłam na podłogę...Wazon rozpadł się na miliony kawałków. Stan w jakim się znajdował przypominał mnie i moje życie. Dziewczyna skłócona z jedynym członkiem rodziny jakiego ma, którą w każdej chwili może zabić psychiczny mężczyzna, który niegdyś sam oddałby za nią życie... Nie taki scenariusz sobie wyśniłam! Ne tak miało być!
Chciałam być taka jak inni, mieć rodzinę, przyjaciół, kogoś komu podarowałabym swoje serce, kogoś kto nawet w najgorszych chwilach sprawiałby, że na mojej twarzy pojawiłby się szczery uśmiech. - Ale zaraz... Może to właśnie Niall jest tym kimś? - pomyślałam - Może Bóg zlitował się nade mną i zasłał mi anioła w postaci tego niebieskookiego blondyna? A ja go odtrącam, jak nielubianą zabawkę, choć wcale tego nie chcę. - Tak naprawdę nie miałam już nikogo oprócz niego, on jedyny nie opuścił mnie choćby z powodu mojego trudnego charakteru, z którym sama już nie dawałam sobie rady.
Podniosłam się z podłogi i otworzyłam drzwi pokoju, wzrokiem szukając Nialla. Dostrzegłam go klęczącego przy ścianie z twarzą schowaną w dłoniach. Widząc go w takim stanie uświadomiłam sobie jaki ból mu zadawałam i to tylko dlatego, że on chciał mi pomóc. Wszystkie emocje wyładowywałam na nim, kiedy on nawet na to nie zasługiwał. Podeszłam do niego i nie czekając na jakikolwiek jego odruch przytuliłam go najmocniej jak tylko potrafiłam.
- Przepraszam Niall – wyszeptałam – przepraszam... Ja po prostu się boję. Jesteś jedyną osobą, którą mam, nie chcę cię stracić – załkałam.
- Leah, jestem tu po to byś przestała się bać i musisz to zrozumieć. Jestem pewien, że dam radę Ci pomóc, musisz tylko mi zaufać – Horan znów otarł mi łzy i odwzajemnił mój uścisk.
- Rilley i ja poznaliśmy się w liceum...- zaczęłam – Po pewnej imprezie odwiózł mnie do domu. Od razu spodobał mi się jego charakter i osobowość. Kolejnego dnia zaprosił mnie na spotkanie... Jedno, potem drugie i kolejne... Po jakimś czasie zakwitło w nas uczucie, a potem nic oprócz tego w moim życiu się nie liczyło. Kiedy zaczynałam studia zamieszkaliśmy razem, wszystko było jak w bajce, do czasu kiedy on zamienił się w potwora. Stałam się jego więźniem, nigdzie nie mogłam bez niego wyjść, nawet po głupie zakupy do sklepu. Wszyscy przyjaciele odwrócili się ode mnie. Zaczęły się awantury, wracał do domu nad ranem, kompletnie wyrwany z kontekstu. Naćpany, pijany lub oba naraz. Pewnej nocy wrócił do domu zupełnie trzeźwy i ni stąd ni z owąd zaczął zarzucać mi zdradę. Kopletnie nie wiedziałam o co mu chodzi, zaczęłam tłumaczyć mu że to bójda, że kocham go i nie zrobiłabym czegoś takiego. On wpadł w szał, przewrócił mnie na podłogę i okładał pięściami po całym ciele... - mówiąc to cała się trzęsłam. Nigdy więcej miałam nie wracać do tych wspomnień, ale jednak musiałam... Niall nic nie mówiąc dotknął mojej dłoni i pogładził ją swoim kciukiem dodając mi otuchy. - Zaczął mnie rozbierać i... - zatrzymałam się na chwilę - udało mi się uciec do rodziców. Wbrew mojej woli zgłosili to zajście na plicję, po dłuższym czasie aresztowali Rilley'a, a sprawa trafiła do Sądu. Dostał zakaz zbliżania się i karę 1 roku pozbawienia wolności. Krzyczał że jak tylko wyjdzie z pierdla za wszystko mi się odpłaci i teraz... teraz mu wierzę...- rozpłakałam się i ukryłam głowę w dłoniach.
- Zrobię wszystko byś była bezpieczna, obiecuję Leah...
_________________________________________
Cześć, przepraszam... Nie jestem w stanie nawet wyjaśnić co się ze mną dzieje, po prostu wszystko teraz tak dziwnie się toczy. Mój czas przestał być tak elastyczny, muszę ukończyć gimnazjum żeby dostać się do jakiejkolwiek szkoły. Mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze został pomimo tak długiej przerwy i przepraszam za ten rozdział, pisałam go dawno i dodaję na szybko. Dziękuję za wejścia ♥

wtorek, 26 lutego 2013

Rozdział 5

- Leah do cholery co się z tobą dzieje? - Niall potrząsnął mną delikatnie kiedy próbowałam wsiąść do samochodu.
- Pozwól mi po prostu wrócić do domu, nie chcę tu być rozumiesz? - otarłam rękawem pojedynczą łzę i usiadłam za kierownicą. Horan spojrzał na mnie z widoczną oznaką zdziwienia i wyrwał mi z ręki kluczyki.
- Nie pozwolę ci prowadzić w takim stanie, zwariowałaś?! Jesteś cała roztrzęsiona... Musisz mi powiedzieć o co chodzi, bo nie wiem jak mam ci pomóc... – uklęknął przy otwartych drzwiach auta. Chyba chciał być blisko bym przestała się bać.
- Dziękuję za troskę, ale nie potrafię ci tego wszystkiego wyjaśnić, nie teraz, nie w tej chwili... Muszę wrócić do domu i się uspokoić. Jeśli chcesz jedź ze mną, będzie mi raźniej. - spojrzałam na jego zmartwioną twarz i wyciągnęłam trzęsącą się rękę w celu odzyskania kluczyków.
- Nie – blondyn wstał na równe nogi i zmierzył mnie od góry do dołu – Nie mogę pozwolić by komuś stała się krzywda. Wrócisz ze mną do domu, a po twój samochód przyślę któregoś z chłopaków, może być?
- Nie potrzebnie robisz tyle rabanu, dam sobie radę – kolejna łza spłynęła w tym czasie po moim policzku. Tak naprawdę nie dałabym rady i byłam niewiarygodnie wdzięczna Niallerowi, że tam ze mną był. Gdyby nie jego obecność pewnie nie wytrzymałabym ze strachu i zmarła na atak serca.
Patrzyłam jak blondyn wyciąga z kieszeni spodni telefon, odszedł kawałek dalej od samochodu i rozmawiając z kimś kręcił się w tę i z powrotem. Zaczęły nachodzić mnie dziwne myśli... Miałam ochotę uciec by już więcej mnie nie widział, bałam się że będę musiała mu o wszystkim powiedzieć i że przeze mnie będzie miał kłopoty, a tego nie chciałam. Po kilku minutach wrócił do mnie i znów uklęknął jak przedtem.
- A co z tymi zakupami, przekładamy je czy mam zrobić je sam? - uśmiechnął się delikatnie. Wiedziałam czego próbował dokonać, chciał rozluźnić atmosferę, żebym zapomniała o tym co tak bardzo męczyło mnie jeszcze kilka chwil temu.
- Chyba załatwię to przez internet, nie chcę więcej wchodzić do tego sklepu – spuściłam głowę w dół, nie chciałam znów się rozpłakać.
- Chodź – wyciągnął do mnie dłoń i wyprowadził mnie z samochodu zamykając go na klucz – wrócimy do tej rozmowy później, a teraz Paul odwiezie nas do ciebie.
- Leah skarbie – zawołał ktoś z tyłu a ja zamarłam... Nie sądziłam, że jeszcze kiedykolwiek usłyszę ten przepełniony goryczą, zachrypnięty głos. Tak bardzo się bałam czując obecność tego człowieka obok siebie. Odruchowo zrobiłam krok w tył delikatnie kryjąc się za Niallem – No co? Boisz się? - ten sam szyderczy głos dotarł do moich uszu. Drżałam z przerażenia, chciałam po prostu pociągnąć Nialla za dłoń i uciec, ale nic w życiu nie jest tak proste jak się wydaje.
- Cofnij się Parks, bo zadzwonię na policję – warknęłam wychodząc na spotkanie twarzą w twarz z najgorszą zmorą mojego życia.
- Chętnie – Rilley zaśmiał się złowrogo – jeśli tylko zdążysz to zrobić – dodał po czym chwycił mnie za kark i sprawił, że klęczałam bezradnie na twardym betonie.
- Zostaw ją ty sukinsynu! - ryknął Horan po czym rzucił się z furią na Parksa. Rilley uwolnił mnie z uścisku zostawiając czerwone ślady na mojej szyi po czym z taką samą furią odwzajemniał ciosy Nialla.
- Paul! Paul! - wrzeszczałam z całych sił próbując ich rozdzielić – Paul! - traciłam nadzieję, kiedy nagle dostrzegłam postać biegnącą w naszą stronę. Paul zdołał rozdzielić chłopaków przytrzymując Parksa dosłownie w taki sam sposób jaki on przed chwilą zastosował na mnie.
Cała we łzach podbiegłam do Horana ocierającego krew z okolicy warg.
- N-Niall j-ja... tak strasznie p-przepraszam, j-ja – łkałam patrząc z przerażeniem w oczy blondyna.
- Leah uspokój się lepiej i powiedz mi kim do cholery jest ten psychopata! Co to za typ i czego od ciebie chce?!
- O-On... J-ja, ja – nie potrafiłam dobrać słów. Schowałam twarz w dłonie i wybuchłam niepowstrzymywanym płaczem. Kompletnie nie potrafiłam wyjaśnić Niallowi tej całej sytuacji, nie potrafiłam w tamtej chwili wyciągnąć i opowiedzieć mu tych wszystkich brudów z mojej przeszłości tylko po to, że chciał wiedzieć. To wszystko było zbyt trudne, zbyt świeże by przeżywać ten ból na nowo.
Do tego wciągnęłam Nialla i Paula w tę całą historię, czego za wszelką cenę chciałam uniknąć.
Nie prosiłam Boga o to by ktoś przeze mnie miał kłopoty, więc dlaczego do jasnej cholery całe to gówno zwaliło się znów na mnie jak cios patelnią w twarz?
- On ucieka Paul, łap go! - usłyszałam krzyk Nialla, po którym rozpłakałam się jeszcze bardziej. W tamtej chwili wiedziałam na pewno, że to jeszcze nie koniec. Rilley Parks nigdy nie odpuszcza i wróci by mnie zniszczyć.
Straciłam ostatki sił, które jakoś trzymały mnie na nogach i zaczęłam osuwać się na ziemię po drzwiach samochodu, kiedy to Horan złapał mnie za ramiona i przyciągnął do siebie otulając kojącym uściskiem – Nie bój się Leah, obiecuję że nie pozwolę mu zrobić ci krzywdy, rozumiesz? Nie pozwolę...

Rilley Parks
______________________________________________________
Cześć moje Słoneczka <3 Jest tu ktoś? :)
Długo mnie nie było, co?
Strasznie, strasznie was za to przepraszam!
Obiecuję, że wejdę na wasze blogi, zaobserwuję, skomentuję... Jednym słowem nadrobię zaległości :)
Wiem, że jak na taką długą przerwę rozdział jest za krótki, ale obiecuję wam, że w kolejnych będzie się działo mnóstwo rzeczy, tylko muszę wymyślić spójne teksty, którymi będę mogła je wam przekazać, więc życzcie mi weny, a postaram się napisać następne rozdziały najlepiej jak potrafię :D
Dziękuję wam za wejścia i komentarze, to bardzo dużo dla mnie znaczy i bardzo mocno motywuje. Teraz będę się starać bywać na blogu kiedy tylko będę mogła i uroczyście obiecuję poprawę xx
Do następnego, Magdalena xx.

sobota, 5 stycznia 2013

Rozdział 4

  Od najbledszego świtu stałam na nogach, a to dlatego że chciałam aby moje nowe mieszkanie było jak najszybciej gotowe bym mogła w nim zamieszkać. Mimo tego, że poprzedniego wieczora rozmowa z Niall'em wydłużyła się do późnej nocy, ekscytacja postawiła mnie na nogi wczesnym rankiem. Wraz z pierwszymi promieniami słońca byłam ubrana zwarta i gotowa, by rozpocząć wykańczanie wnętrza. 
Pojechałam na miejsce, by dokładnie rozejrzeć się i zrobić listę rzeczy, których potrzebuję. Wszystko było niemalże idealne, ale co do sypialni miałam inną wizję. Musiałam więc kupić farby ścienne, zestaw mebli który miał za zadanie pomieścić wszystkie moje rzeczy i wygodne łóżko.
  Oparłam się o futrynę drzwi sypialnianych przygryzając dolną wargę. Zastanawiałam się jaki kolor najlepiej pasowałby do tego pomieszczenia i jakie dobrać do niego meble, ale bez katalogu nic nie współgrało w mojej głowie. Wsiadłam więc w samochód i pojechałam do centrum wielobranżowego. 
  Sklep był tak wielki, że ciężko było mi się w nim odnaleźć. Chodziłam w tę i z powrotem w poszukiwaniu regałów z farbami ściennymi. Docierając do celu zamarłam na widok asortymentu jakim dysponował sprzedawca. - Taki wybór...- westchnęłam – przecież ja stąd nie wyjdę. - wpatrując się od góry do dołu w regały poczułam wibracje w torebce. Wymruczałam coś pod nosem nerwowo szukając telefonu w głębi wnętrza torby. - Jest – zatriumfowałam cicho odbierając połączenie – Hallo? - wysapałam.
- Za hallo w mordę walą – usłyszałam śmiech po drugiej stronie słuchawki.
- Nie ładnie używać czyichś słów przeciw niemu, Niall – przewróciłam kolejną paletę z kolorami zamontowaną na wielkiej prowadnicy.
- Gdzie jesteś? - byłam pewna, że w tej chwili blondyn podrapał się po głowie.
- W czarnej dupie... - westchnęłam ciężko – możesz dołączyć jeśli chcesz, bo zaraz chyba wyjdę z siebie i nawet jak stanę obok, to sobie nie pomogę.
- Z czym masz problem?
- Wybieram kolor ścian do sypialni i powoli dostaję oczopląsu, proszę pomóż - wymruczałam błagalnym tonem.
- Jesteś w tym wielkim sklepie wielobranżowym, dobrze zgaduję? - mogłam wyczuć nutkę uśmiechu w głosie chłopaka.
- Tak – przytaknęłam krótko.
- Nie ruszaj się, już do ciebie jadę – zanim zdążyłam coś powiedzieć Horan się rozłączył. Podpierając rękoma biodra stałam dalej wpatrując się w paletę barw. Wiele kolorów wprawiało mnie w zafascynowanie i dlatego nie potrafiłam wybrać tego jedynego. To zadanie było trudniejsze niż wcześniej sądziłam.
Niewiele czasu minęło kiedy poczułam chłodne dłonie na mojej twarzy, które zasłoniły mi oczy.
- Niall, to nie czas na wygłupy, ja tu próbuję podjąć życiową decyzję. - warknęłam.
- Jeju, z tobą to nawet pożartować nie można, Wcale nie cieszysz się, że tu jestem – blondyn wysyczał gwałtownie odsuwając się ode mnie.
- Cieszę się, że jesteś. Przecież prosiłam żebyś tu był – uśmiechnęłam się lekko.
- Dobrze, wybierajmy ten kolor i miejmy to z głowy – chłopak odwzajemnił uśmiech i począł przeglądać palety.
- Widzisz, bo muszę wybrać jeszcze meble, łącznie z łóżkiem – wymruczałam pod nosem odchodząc kilka kroków od Niall'a.
- Żartujesz – spojrzał na mnie z nadzieją.
- Nie, ale ma to też swoje plusy – zaznaczyłam – spędzimy trochę czasu razem, poznamy swoje gusta i...
- Tak wiem – przerwał mi – i przetestujemy wszystkie łóżka w tym sklepie – zaśmiał się w głos. Kompletnie mnie zamurowało.
- Co masz na myśli? - warknęłam.
- A ty?
- Pierwsza spytałam – przypomniałam kiedy chłopak odwrócił głowę i pociągnął mnie za rękaw czarnej bluzy – zboczeniec – mruknęłam.
- Jak mnie nazwałaś? - spojrzał na mnie srogo.
- Nie ważne, idź dalej – burknęłam i pchnęłam lekko jego plecy.
- Ten! Ten jest idealny, no tylko spójrz – blondyn pociągnął mnie jeszcze bardziej w stronę palety z niebieskimi odcieniami,
- Który? - zapytałam zdezorientowana.
- Ten – wskazał palcem na płytkę z Lazurowym kolorem.
- Masz rację, jest piękny – poklepałam go po ramieniu.
- No to co, kolor już mamy, teraz chodźmy wybrać meble - znów zostałam szarpnięta za rękaw. Szczerze? Nie podobało mi się to jak Horan się zachowywał, choć w sumie ja nie byłam lepsza. Może dlatego nie miałam przyjaciół? Bo nie potrafię normalnie rozmawiać z ludźmi? Jestem inna?
- Niall zaczekaj – przystanęłam zatrzymując tym również chłopaka – Czy ja wydaje ci się dziwna?
- Muszę odpowiedzieć, tak? - nadzieja w jego głosie była wyczuwalna, jednak ja tylko przytaknęłam - Jeśli mam być szczery to tak, jednak ta cecha akurat mnie chyba najbardziej w tobie intryguje. Ale wiesz co najtrudniej mi rozgryźć? - pokręciłam tylko głową zaprzeczając, dając blondynowi do zrozumienia, że ma mówić dalej – Cały czas ubierasz się na czarno, dlaczego? - moje serce stanęło. Nie chciałam o tym rozmawiać, nie teraz, nie tu. Nie czułam się gotowa by rozpocząć temat tabu.
- Chodźmy dalej – mruknęłam – myślałam nad białymi meblami. Jak sądzisz, będą pasować? - zwinnie zmieniłam temat. Gdy nagle dostrzegłam znajomą postać. Serce podeszło mi do gardła, a nogi zdrętwiały, co spowodowało że się zachwiałam. Niall spojrzał na mnie podejrzliwie przytrzymując mnie za ramiona.
- Wszystko ok? - zapytał troskliwie. A mnie jakby odebrało mowę. Jakaś część mnie odzyskała świadomość i kazała mi odejść stamtąd wraz z Horanem nim ten człowiek nas zobaczy. Pociągnęłam go za bluzę byle jak najdalej – Leah co się dzieje? - zapytał jeszcze raz odpychając moje dłonie.
- Nic Niall, po prostu chce stąd wyjść rozumiesz? Chcę stąd wyjść – powtórzyłam a w moich oczach stanęły łzy – Chcę wyjść...
___________________________________________________
Cześć Słoneczka : ) No to kolejny rozdział za nami.
Wiem spieprzyłam go, ale na pewno postaram się by kolejny był lepszy. Swoją drogą jak myślicie, kogo Leah się tak wystraszyła? Kto to może być? Hmm?
Piszcie! :D
Przypominam o dodawaniu linków blogów w komentarzach i jeszcze raz podaje swój Twitter, gdyby ktoś chciał :D @example_me
Do następnego, Magdalena xx


czwartek, 27 grudnia 2012

Rozdział 3

  Zaparkowałam samochód pod Tesco i wysiadając zaczęłam się nerwowo rozglądać. Kompletnie nie wiedziałam kogo mam szukać, przecież nigdy nie widziałam jego twarzy ani nawet koloru włosów. Cały parking był zapełniony autami i jestem pewna, że gdyby istniała taka możliwość kierowcy parkowaliby jeden na drugim.
  Będąc pośrodku tego całego zbioru maszyn używanych wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do... No właśnie, nadal nie znałam jego imienia, swoją drogą to nawet zabawne.
- Tak? - odezwał się męski głos po drugiej stronie słuchawki.
- Jestem na miejscu i nie wiem co mam robić. Mogłabym chociaż wiedzieć czy na mnie czekasz i jeśli tak, to gdzie?- zapytałam dość pretensjonalnym tonem.
- Jasne że czekam, przyjdź do magazynu. Jest ze mną Paul, ochroniarz. On otworzy ci drzwi.
- Cóż za parodia - westchnęłam- dobrze, już idę - rozłączyłam się i udałam we wskazane miejsce - Kim on jest, że ma dostęp do magazynu marketu, może tu pracuje?- rozmyślałam w międzyczasie.
- Witam, jestem Paul Higgins - uśmiechnął się do mnie dość tęgo zbudowany mężczyzna- zapraszam do środka- otworzył przede mną mosiężne drzwi, które głośno przesuwały się po zardzewiałych prowadnicach. Powoli weszłam do wnętrza hali rozglądając się wokół. Na jednym z wielu kartonów siedział On. Jak zwykle jego twarz zasłaniały okulary przeciwsłoneczne i kaptur, a usta były jedyną jej częścią, którą dał mi możliwość zobaczyć.
- Więc pracujesz w Tesco - stwierdziłam śmiało przerywając niezręczną ciszę, na co nieznajomy wybuchnął śmiechem.
- Nie bardzo, a właściwie to moja kariera toczy się w zupełnie innym kierunku.
- Kariera powiadasz... Szkoda, że nie mam zbyt wiele czasu, bo chętnie posłuchałabym historii twojego życia, naprawdę - uśmiechnęłam się lekko.
- Można wiedzieć dokąd ci śpieszno?
- Tak, to chyba żadna tajemnica. Mam spotkanie z agentem nieruchomości, będę szukać nowego mieszkania.
- Jeśli zechcesz mogę ci towarzyszyć, sam niedawno szukałem mieszkania dla siebie i znam kilka dobrych ofert.
- Nie obraź się, ale mam co do ciebie pewne obawy, no wiesz...- zastanowiłam się przez moment, czy naprawdę wiem co mówię- Nie znam twojej godności, nie wiem ile masz lat, czym się zajmujesz, wykluczając to, że nie pracujesz w Tesco.
- Ja też nie wiem o tobie praktycznie niczego, według mnie tajemniczość na tę chwilę czyni nas bliższymi sobie. Pomijając fakt, że jesteś co do mnie uprzedzona - chłopak uśmiechnął się szelmowsko, wiedząc że ma rację.
- Dobrze, jedź ze mną, ale pod warunkiem, że po później dowiem się o tobie dosłownie wszystkiego, łącznie z tym jaki kolor bielizny masz dziś na sobie, zgoda?
- Zgoda! A co z Paul'em?
- Przyda ci się ochroniarz jeśli mnie zdenerwujesz - chłopak zaśmiał się głośno, po czym zabrał ze sobą jakiś plecak i ruszyliśmy moim autem na spotkanie z Panem Roulish.
W ciągu 3 godzin jeżdżenia z miejsca na miejsce agent zaoferował mi wiele ciekawych lokali, ale po dłuższym namyśle i namowie nieznajomego towarzysza wybrałam spory, jednopiętrowy, ładnie urządzony apartament, skąd miałam niedaleko do centrum. Mogłam cieszyć się piękną okolicą i wprowadzić się tam już następnego dnia.
Po podpisaniu umowy najmu pojechaliśmy do hotelu, w którym byłam zakwaterowana odstawiając po drodze Paula do domu. Swoją drogą facet pewnie się z nami nieźle wynudził, przez cały czas odezwał się może ze 4 razy, ale trzeba przyznać, że jak coś powie, to można uśmiać się do rozpuku.
Miło było choć na chwilę zapomnieć o codziennym przytłaczającym dole, który stawał się chyba coraz głębszy.

  Siedzieliśmy na łóżku w hotelowym pokoju w kompletnej ciszy. Każda kolejna sekunda sprawiała, że czułam się jeszcze bardziej niezręcznie, w pewnym momencie nieznajomy przerwał milczenie dość nietypowym pytaniem.
- Mogę skorzystać z twojego laptopa?
- Jasne, jeśli musisz - podałam mu urządzenie.
- Wiem, że cały czas jestem dziwny i dziwnie się zachowuje, ale teraz chce pokazać ci kim naprawdę jestem. Musisz wiedzieć, że robię to, gdyż ufam że nie wybiegniesz na ulicę i nie zaczniesz krzyczeć, że mnie znasz.
- Nie jestem takim typem człowieka, ale jeśli moja reakcja w jakiś sposób cię urazi, to z góry przepraszam.
- Ufam ci - powtórzył i zaczął wpisywać jakieś hasło w google, po czym odwrócił ekran do mnie - przeczytaj to proszę, a potem spójrz na mnie - zrobiłam co mi kazał, z wielkim zdziwieniem przeczytałam na Wikipedii wszystko co dotyczyło boysbandu One Direction i jego członków, obejrzałam zdjęcia każdego z osobna, a potem spojrzałam na niego. Dopiero w tym momencie zdjął okulary i kaptur, poprawił włosy - teraz już wiesz kim jestem - rzekł niepewnie.
- Niall...-wyszeptałam cicho - Bardzo mi miło jestem Leah... Leah Shelley - podałam mu rękę, Tak wiem, że to banalne i głupie, ale jak miałam się zachować? No jak? Wydrzeć się jak jakaś idiotka i rzucić się na niego?
- Mi też jest bardzo miło,a co do koloru bielizny, to mam na sobie białe bokserki, pokazać? - chłopak wstał i zaczął na żarty odpinać spodnie.
- Nie, dziękuję siadaj - uspokoiłam go - Skoro wiem już kim jesteś, to znaczy że nasza znajomość dobiega końca?
- Wręcz przeciwnie, czuję że to początek czegoś naprawdę niezwykłego...

Niall Horan

Paul Higgins


________________________________________________
No i już wiecie kim jest ten tajemniczy nieznajomy, Mam nadzieję, że nikogo tym nie rozczarowałam.
Chciałabym podziękować za wejścia i komentarze, które cholernie mnie mobilizują i jednocześnie przeprosić, że spóźniłam się z rozdziałem, ale Święta i te sprawy :) Chyba każdy to zrozumie.
Dziękuję również za nominacje do Liebster Awards, to też dużo dla mnie znaczy.
Jak zawsze mam nadzieję, że pod postem wyrazicie swoje opinie na temat rozdziału i dacie linki do swoich blogów których jeszcze nie obserwuję i nie komentuję ♥
Siema, nara, pa, bajo :) Magdalena xx

sobota, 15 grudnia 2012

Rozdział 2

  Wstałam wcześniej niż zwykle, może dlatego że jak najszybciej chciałam wyjść z domu, by nie oglądać od nowa tej całej szopki z blondwłosym upiorem w roli głównej. Zjadłam więc lekkie śniadanie i ruszyłam na uniwersytet, w końcu nadszedł poniedziałek i trzeba było powtórzyć cotygodniową monotonię, z tym że dodatkowym utrudnieniem było znalezienie nowego mieszkania.
  Wchodząc do auli dostałam sms, pośpiesznie wyjęłam telefon, by przy okazji go wyciszyć i odczytałam wiadomość od nadawcy podpisanego "Dowiesz się" - bardzo oryginalnie - rzekłam sama do siebie spoglądając na mały ekranik.
"Dzień dobry nieznajoma" 
"Dla kogo dobry, to dobry" - odpisałam i zajęłam miejsce w szarym końcu wielkiej sali. 
  Rutynowo z nikim nie rozmawiałam, sytuacje takie jak konwersacja z drugim człowiekiem po prostu nie były dla mnie łatwe. Zwykle starałam się odizolować, bałam się, że ktoś zapyta o moich rodziców,a nie wiem jaka byłaby moja reakcja.
  Pewnie wielu ludzi ma tak, iż wydaje im się jakby cała niesprawiedliwość Świata spoczywała na ich barkach, tak było i ze mną. Nie widziałam nadziei by zmienić cokolwiek, choć bardzo tego chciałam.
   Tego dnia kompletnie nie mogłam skupić się na słowach profesora. Po głowie chodziły mi setki różnych myśli, a do tego co chwila telefon wibrował w mojej kieszeni. Miałam ochotę rzucić go na podłogę i tak po prostu rozdeptać, ale dziwnie by to wyglądało na oczach tylu ludzi,. Mogliby wziąć mnie za osobę niezrównoważoną psychicznie, nie chciałam tego, choć i tak już pewnie uważali mnie za dziwoląga i odludka. Biorąc to na chłopski rozum wcale im się nie dziwiłam. Wiecznie stałam gdzieś z boku, zakamuflowana pod warstwą czarnych ubrań.
  Gdy wychodziłam z wykładu nie wzbogacona w ani gram wiedzy sprawdziłam komu aż tak bardzo zależało na kontakcie ze mną. 3 wiadomości głosowe, 4 sms i 2 połączenia nieodebrane, wszystko to od "Dowiesz się", a nie, przepraszam jedna wiadomość sms była od Josha.
"Zrozum mnie Leah, ja po prostu ją kocham, ale nie bardziej niż Ciebie, proszę wróć do domu" 
- Próbuje mnie wziąć na czułe słówka - pomyślałam wsiadając do samochodu - później odpowiem, niech się trochę pomęczy.
Tymczasem wybrałam numer do drugiego dręczyciela i czekałam na zrealizowanie połączenia.
- Halo? - usłyszałam męski głos po drugiej stronie słuchawki
- Za halo w mordę walą - przytoczyłam słowa ojca uśmiechając się sama do siebie - Czy zdajesz sobie sprawę, że przez ciebie zawaliłam wykład i niczego się nie nauczyłam?
- Mam usprawiedliwienie, nie zdążyłem cię jeszcze poznać i nie miałem pojęcia, że studiujesz - chłopak usprawiedliwiał się.
- Prawie każdy w moim wieku studiuje, ty nie? - zdziwiłam się.
- Widzisz... To dość długa historia - westchnął - ale chętnie ci opowiem jeśli zgodzisz się ze mną spotkać.
- Człowieku, ja ciebie nie znam. Boje się iść na spotkanie z potencjalnym gwałcicielem, czy też mordercą, ja mam jeszcze dla kogo żyć.
- Spokojnie, przecież nic ci nie zrobię i ty mi też nie - zaśmiał się - będzie ze mną mój ochroniarz.
- Ochroniarz? - nie kryłam zdziwienia - no dobra, ale kiedy i gdzie miałoby się odbyć to spotkanie?
- Zależy mi na czasie, więc może dziś o 17:00 na parkingu pod Tesco.
- No cóż, przynajmniej to oryginalne - rzekłam i urwałam połączenie.
  Pojechałam do najbliższego hotelu by wynająć pokój do czasu znalezienia mieszkania. Będąc już na miejscu zadzwoniłam do agenta nieruchomości, miał on wolny termin w tym tygodniu tylko tego dnia o 17:30 - zawsze pod górkę - westchnęłam i zrezygnowana opadłam na fotel.
  Do spotkania z nieznajomym miałam jeszcze 2 godziny, więc postanowiłam się odświeżyć i zmienić ubranie. Napisałam do Josha uprzedzając go, że za chwilę wpadnę porozmawiać. Wsiadłam w samochód i pojechałam do rodzinnego domu, jak zwykle spotkałam tam Angeline siedzącą bezczynnie przed telewizorem, a wokół niej chlew, który panował w całym domu. - Po co tu przyjechałaś? - zapytała bezczelnie.
- Na pewno nie do ciebie paleto - odpyskowałam i poszłam na piętro. Zamarłam zatrzymując się na ostatnim schodku, mój brat sprzątał dom. Zdenerwowana wyciągnęłam z kontaktu wtyczkę od odkurzacza - Co tu się dzieje?! - wrzasnęłam.
- Wyluzuj, przecież tylko sprzątam - brat spojrzał na mnie zdziwiony.
- No właśnie, ty sprzątasz podczas gdy ten plastik siedzi na dole z dupą na kanapie i ogląda telewizję. Nie wiem czy ona robi w tym domu coś poza tym, że roznosi smród?! A ty głupi utzrymujesz takiego darmozjada. Gdzie ty masz rozum Josh?! I ty chcesz,  żebym ja tu wróciła?!
- Leah, uspokój się! Wiesz przecież, że nie jest mi łatwo.
- Ale ty sam kopiesz pod sobą dołek! Dla mnie wybór jest prosty, albo jesteś szczęśliwy bez niej, albo dalej się męczysz. Niestety ja ci w tym nie pomogę, sam musisz wybrać. I proszę nie dzwoń do mnie do puki nie przejrzysz na oczy, bo ja nie chcę dalej brać w tym udziału. Cześć - pobiegłam do samochodu i z piskiem opon odjechałam z podjazdu. Nie miałam już ochoty na to spotkanie, na wybieranie nowego mieszkania, ogólnie rzecz biorąc na nic. Niestety nie było już odwrotu, byłam umówiona i musiałam tam iść, miałam nadzieję, że nie będę żałować
_________________________________
No to 2 za nami : )
Jak myślicie, z kim spotka się Leah? Kto okaże się tym nieznajomym? Harry, Zayn, Louis, Liam, a może Niall? Piszcie co sądzicie, mam nadzieję że zechcecie dodać komentarze, a w nich linki do waszych blogów, które ja mogłabym komentować i zaobserwować : D
Do następnego rozdziału, Magdalena xx

piątek, 7 grudnia 2012

Rozdział 1

  Tego dnia mijał rok... Rok odkąd wraz z bratem nie widzieliśmy własnych rodziców, rok odkąd runęły wszystkie rodzinne plany, rok od tego nieszczęsnego wypadku, rok odkąd nie ma ich z nami.
Każdego dnia oboje zmagaliśmy się z tęsknotą, ale już nie było odwrotu, musieliśmy iść przez życie dalej, sami...
Rutynowo przywdziałam czarne ubrania i zeszłam na dół. Mieszkaliśmy z Joshem sami, on pracował, a ja rozpoczynałam właśnie ostatni rok na uniwersytecie. Nie narzekaliśmy na brak pieniędzy, jedzenia, czy też miejsca w domu, gdyż rodzice zostawili nam dość spory spadek, każde z nas miało własny samochód i lokatę w banku, mimo wszystko było nam ciężko, obok nas nie było nikogo, nasza najbliższa rodzina mieszkała w Polsce, więc wychodziło na to, że widzieliśmy Babcie i Chrzestnych tylko w niektóre święta.
Była tylko jedna osoba poza nami, która spędzała w naszym domu praktycznie całe dnie, mam na myśli pożal się Boże dziewczynę Josha. Na imię jej było Angelina i bezustannie żerowała na moim biednym, ślepym z zauroczenia braciszku. Czasem miałam ochotę zapoznać ją bliżej z którymś z moich butów, ale powstrzymywałam się z nadzieją, że bracki wreszcie przejrzy na oczy.
  Będąc w kuchni usłyszałam jak ktoś wchodzi do domu, wyszłam więc na korytarz by zobaczyć kto to i ujrzałam Josha - Zbieraj się już, jedziemy na cmentarz - oznajmił.
-  Nie za wcześnie? Myślałam, że pojedziemy po obiedzie.
-  Po obiedzie jestem umówiony na zakupy z Giną.
-  Wiesz co? Chociaż dziś mogłaby sobie odpuścić. Jeden dzień, czy to tak wiele?! - krzyknęłam oburzona - Mam nadzieję, że nie wybiera się z nami na groby...- dodałam spokojniej.
- Wybiera się, czeka w samochodzie.
- W takim razie jedźcie sobie sami! - złapałam za płaszczyk i wybiegłam z domu.
Wiem... Można pomyśleć, że zachowywałam się jak dziecko, ale po prostu brakowało mi już sił. Wszystko w domu było na mojej głowie, do tego dochodziła nauka, tęsknota, no i jeszcze Ona.
Prawie co noc płakałam w poduszkę, błagałam Boga by móc cofnąć czas i odzyskać rodziców i choć wiedziałam, że to nierealne dalej łudziłam się, że moje modlitwy zostaną wysłuchane.
Zawsze gdy było mi źle szłam na cmentarz, tam wyobrażałam sobie rozmowę z mamą. Myślałam o tym jak mówię jej o wszystkich problemach i przypominałam sobie Tatę, który zawsze powtarzał, że stać mnie na więcej, że mam wziąć się za naukę i nie przejmować głupstwami. On zawsze miał racje i zawsze wspomagał mnie psychicznie, dopingował do dalszych działań, a za każdy, nawet mały postęp nagradzał dobrym słowem.
Jednak tym razem ominęłam cmentarz, wiedziałam że za chwilę zjawi się tam Angelina, a ja nie miałam ochoty oglądać jej ledwo widocznego z pod tony gładzi szpachlowej oblicza. Chciałam przeczekać ten czas i wybrałam się na London Eye, to było drugie miejsce, gdzie w ciszy i spokoju moja psychika dochodziła do siebie.
W kapsule do której weszłam siedział jakiś dziwny chłopak, gdy mnie zobaczył odwrócił się, założył kaptur i okulary przeciwsłoneczne. Zrobił to w tak szybkim tempie, że nawet nie dostrzegłam jego twarzy. Od dłuższego czasu nie nawiązywałam kontaktów z ludźmi, więc z nim też nie zamierzałam rozmawiać.
Wyjęłam z kieszeni zdjęcie, które odkąd pamiętam miałam przy sobie cały czas, byliśmy na nim całą rodziną, czyli ja, Josh i rodzice. Jak zwykle patrząc na tę fotografię łezka zakręciła mi się w oku. Tak strasznie tęskniłam za tymi starymi czasami, kiedy to otaczały mnie żywe kolory miłości jaką wszyscy darzyliśmy siebie nawzajem.
  Widok z góry wielkiego koła zawsze zapierał mi dech w piersiach, rozglądałam się wokół jak szalona podziwiając piękno Londyńskiej architektury. Aż dziwne że po tylu przejażdżkach jakie odbyłam na tej atrakcji, wciąż od nowa zadziwia mnie miasto w którym żyję od lat.
  Nadszedł moment w którym zakończyła się moja trasa w kapsule, wstałam więc z białej ławeczki, poprawiłam pasek od płaszczyka i byłam gotowa do wyjścia. Spojrzałam jeszcze na tajemniczego chłopaka, podczas gdy drzwi okrągłego pomieszczenia otwarły się przede mną.
Stanęłam na chodniku czując powiew delikatnego, wrześniowego wiaterku. Przemyślałam sprawę i postanowiłam zadzwonić do Josha, jednak kiedy usiłowałam znaleźć telefon usłyszałam głos dobiegający zza pleców - tego szukasz? - zapytał tajemniczy chłopak z kapsuły. W dłoni trzymał mój telefon i zdjęcie, które jeszcze chwilę temu przyprawiło mnie o wzruszenie.
- Tak, dziękuję - odebrałam rzeczy i ruszyłam przed siebie.
- Tylko tyle? - oburzony nieznajomy wyminął mnie - dobrze, że chociaż zapisałem sobie twój numer - zaśmiał się szelmowsko.
- Że co przepraszam?! Myślałam, że jesteś uczciwy. Ty nie miałeś prawa grzebać w moim telefonie, a ja nie chcę mieć problemów.
- Nie grzebałem, po prostu wpisałem swój numer i zadzwoniłem - mimo dobrego kamuflażu dostrzegłam uśmiech na twarzy chłopaka.
- Faktycznie, to jest wielka różnica - odgryzłam się.
- Muszę lecieć, do zobaczenia! - machnął ręką i tyle go widziałam. To chore, ale chociaż wcale go nie znałam miałam ochotę biec za nim. Tak bardzo mnie zaintrygował, pragnęłam zobaczyć jego twarz, poznać imię, wiek, ale świadomość podpowiadała mi, że pewnie i tak już się nie spotkamy.
  Nie dzwoniłam już do Josha, po drodze na cmentarz kupiłam znicze i kwiaty. Na grobie rodziców jak zwykle płakałam, będąc tam nigdy tak naprawdę nie wiedziałam co ze sobą zrobić, byłam po prostu bezsilna, dlatego emocje zawsze brały górę. Jak zwykle usiadłam na ławce i wyobrażałam sobie rozmowę z nimi fascynując się ich bliskością jaką odczuwałam zamykając oczy.
  Wieczorem gdy wróciłam do domu zastałam Angelinę na kanapie w salonie, obładowaną torbami ze sklepów najdroższych marek. - Dzień jak co dzień - pomyślałam i wgramoliłam się po schodach na piętro. Na korytarzu moją uwagę przykuła ogromna walizka stojąca obok drzwi sypialni mojego brata. Zdziwiło mnie to, nie wiedziałam co się dzieję. - Josh! - krzyknęłam.
- Co jest siostra?
- Ty mi powiedz co jest, wybierasz się gdzieś?
- Nie rozmawiajmy tutaj, wejdź - zaprosił mnie do swojego pokoju. Usiedliśmy na łóżku, wszystkie szafy i komody były pootwierane, wszędzie porozrzucane ubrania... Na prawdę zaniepokojona całą sytuacją spojrzałam podejrzliwie na brata, miałam już łzy w oczach.- Chciałbym... Musisz wiedzieć, że... Jest taka sprawa...- podrapał się po karku. Wiedziałam już, że to co chciał mi powiedzieć nie spodoba mi się ani trochę - Chciałem poinformować cię, że... Angelina się do nas wprowadza.
- Powiedz mi, że żartujesz, proszę powiedz, że żartujesz - powtarzałam z nadzieją.
- Leah, nie żartuję. Wiem, ze dużo od ciebie wymagam, ale musisz ją zaakceptować, wiem że potrafisz to zrobić.
- Nie Josh, ja nigdy jej nie zaakceptuję, to ty powinieneś wreszcie przejrzeć na oczy! Co jeszcze musi się wydarzyć, żebyś w końcu zrozumiał jak jest naprawdę?! Nawiasem mówiąc, dziękuję że uzgodniłeś ze mną tak ważny szczegół jak przyjęcie nowego lokatora i wiedz, że jeśli ona tu zamieszka, to ja się wyprowadzę.
- Ale Lee, nie możesz się wyprowadzić, z resztą dokąd?
- Jeszcze się zdziwisz i ty i ona! - trzasnęłam drzwiami i poszłam do siebie.
Zaczęłam pakować walizki, miałam zamiar nazajutrz władować je do samochodu i tak po prostu odjechać wraz z nimi do nikąd.
Nie wiedziałam gdzie mogłabym zamieszkać, przecież nie znajduje się lokum tak z dnia na dzień, a zwłaszcza w mieście jakim jest Londyn. Byłam więc nieszczęśliwa, samotna i bezdomna...
_____________________________________
Cześć, mam nadzieję że pod tym 1 rozdziałem wyrazicie swoje opinie na jego temat.
Bardzo chciałabym wiedzieć czy wam się spodobało i czy pisać dalej : )
Pozdrawiam, wasza skrzywiona psychicznie Magdalena haha : D