czwartek, 27 grudnia 2012

Rozdział 3

  Zaparkowałam samochód pod Tesco i wysiadając zaczęłam się nerwowo rozglądać. Kompletnie nie wiedziałam kogo mam szukać, przecież nigdy nie widziałam jego twarzy ani nawet koloru włosów. Cały parking był zapełniony autami i jestem pewna, że gdyby istniała taka możliwość kierowcy parkowaliby jeden na drugim.
  Będąc pośrodku tego całego zbioru maszyn używanych wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do... No właśnie, nadal nie znałam jego imienia, swoją drogą to nawet zabawne.
- Tak? - odezwał się męski głos po drugiej stronie słuchawki.
- Jestem na miejscu i nie wiem co mam robić. Mogłabym chociaż wiedzieć czy na mnie czekasz i jeśli tak, to gdzie?- zapytałam dość pretensjonalnym tonem.
- Jasne że czekam, przyjdź do magazynu. Jest ze mną Paul, ochroniarz. On otworzy ci drzwi.
- Cóż za parodia - westchnęłam- dobrze, już idę - rozłączyłam się i udałam we wskazane miejsce - Kim on jest, że ma dostęp do magazynu marketu, może tu pracuje?- rozmyślałam w międzyczasie.
- Witam, jestem Paul Higgins - uśmiechnął się do mnie dość tęgo zbudowany mężczyzna- zapraszam do środka- otworzył przede mną mosiężne drzwi, które głośno przesuwały się po zardzewiałych prowadnicach. Powoli weszłam do wnętrza hali rozglądając się wokół. Na jednym z wielu kartonów siedział On. Jak zwykle jego twarz zasłaniały okulary przeciwsłoneczne i kaptur, a usta były jedyną jej częścią, którą dał mi możliwość zobaczyć.
- Więc pracujesz w Tesco - stwierdziłam śmiało przerywając niezręczną ciszę, na co nieznajomy wybuchnął śmiechem.
- Nie bardzo, a właściwie to moja kariera toczy się w zupełnie innym kierunku.
- Kariera powiadasz... Szkoda, że nie mam zbyt wiele czasu, bo chętnie posłuchałabym historii twojego życia, naprawdę - uśmiechnęłam się lekko.
- Można wiedzieć dokąd ci śpieszno?
- Tak, to chyba żadna tajemnica. Mam spotkanie z agentem nieruchomości, będę szukać nowego mieszkania.
- Jeśli zechcesz mogę ci towarzyszyć, sam niedawno szukałem mieszkania dla siebie i znam kilka dobrych ofert.
- Nie obraź się, ale mam co do ciebie pewne obawy, no wiesz...- zastanowiłam się przez moment, czy naprawdę wiem co mówię- Nie znam twojej godności, nie wiem ile masz lat, czym się zajmujesz, wykluczając to, że nie pracujesz w Tesco.
- Ja też nie wiem o tobie praktycznie niczego, według mnie tajemniczość na tę chwilę czyni nas bliższymi sobie. Pomijając fakt, że jesteś co do mnie uprzedzona - chłopak uśmiechnął się szelmowsko, wiedząc że ma rację.
- Dobrze, jedź ze mną, ale pod warunkiem, że po później dowiem się o tobie dosłownie wszystkiego, łącznie z tym jaki kolor bielizny masz dziś na sobie, zgoda?
- Zgoda! A co z Paul'em?
- Przyda ci się ochroniarz jeśli mnie zdenerwujesz - chłopak zaśmiał się głośno, po czym zabrał ze sobą jakiś plecak i ruszyliśmy moim autem na spotkanie z Panem Roulish.
W ciągu 3 godzin jeżdżenia z miejsca na miejsce agent zaoferował mi wiele ciekawych lokali, ale po dłuższym namyśle i namowie nieznajomego towarzysza wybrałam spory, jednopiętrowy, ładnie urządzony apartament, skąd miałam niedaleko do centrum. Mogłam cieszyć się piękną okolicą i wprowadzić się tam już następnego dnia.
Po podpisaniu umowy najmu pojechaliśmy do hotelu, w którym byłam zakwaterowana odstawiając po drodze Paula do domu. Swoją drogą facet pewnie się z nami nieźle wynudził, przez cały czas odezwał się może ze 4 razy, ale trzeba przyznać, że jak coś powie, to można uśmiać się do rozpuku.
Miło było choć na chwilę zapomnieć o codziennym przytłaczającym dole, który stawał się chyba coraz głębszy.

  Siedzieliśmy na łóżku w hotelowym pokoju w kompletnej ciszy. Każda kolejna sekunda sprawiała, że czułam się jeszcze bardziej niezręcznie, w pewnym momencie nieznajomy przerwał milczenie dość nietypowym pytaniem.
- Mogę skorzystać z twojego laptopa?
- Jasne, jeśli musisz - podałam mu urządzenie.
- Wiem, że cały czas jestem dziwny i dziwnie się zachowuje, ale teraz chce pokazać ci kim naprawdę jestem. Musisz wiedzieć, że robię to, gdyż ufam że nie wybiegniesz na ulicę i nie zaczniesz krzyczeć, że mnie znasz.
- Nie jestem takim typem człowieka, ale jeśli moja reakcja w jakiś sposób cię urazi, to z góry przepraszam.
- Ufam ci - powtórzył i zaczął wpisywać jakieś hasło w google, po czym odwrócił ekran do mnie - przeczytaj to proszę, a potem spójrz na mnie - zrobiłam co mi kazał, z wielkim zdziwieniem przeczytałam na Wikipedii wszystko co dotyczyło boysbandu One Direction i jego członków, obejrzałam zdjęcia każdego z osobna, a potem spojrzałam na niego. Dopiero w tym momencie zdjął okulary i kaptur, poprawił włosy - teraz już wiesz kim jestem - rzekł niepewnie.
- Niall...-wyszeptałam cicho - Bardzo mi miło jestem Leah... Leah Shelley - podałam mu rękę, Tak wiem, że to banalne i głupie, ale jak miałam się zachować? No jak? Wydrzeć się jak jakaś idiotka i rzucić się na niego?
- Mi też jest bardzo miło,a co do koloru bielizny, to mam na sobie białe bokserki, pokazać? - chłopak wstał i zaczął na żarty odpinać spodnie.
- Nie, dziękuję siadaj - uspokoiłam go - Skoro wiem już kim jesteś, to znaczy że nasza znajomość dobiega końca?
- Wręcz przeciwnie, czuję że to początek czegoś naprawdę niezwykłego...

Niall Horan

Paul Higgins


________________________________________________
No i już wiecie kim jest ten tajemniczy nieznajomy, Mam nadzieję, że nikogo tym nie rozczarowałam.
Chciałabym podziękować za wejścia i komentarze, które cholernie mnie mobilizują i jednocześnie przeprosić, że spóźniłam się z rozdziałem, ale Święta i te sprawy :) Chyba każdy to zrozumie.
Dziękuję również za nominacje do Liebster Awards, to też dużo dla mnie znaczy.
Jak zawsze mam nadzieję, że pod postem wyrazicie swoje opinie na temat rozdziału i dacie linki do swoich blogów których jeszcze nie obserwuję i nie komentuję ♥
Siema, nara, pa, bajo :) Magdalena xx

sobota, 15 grudnia 2012

Rozdział 2

  Wstałam wcześniej niż zwykle, może dlatego że jak najszybciej chciałam wyjść z domu, by nie oglądać od nowa tej całej szopki z blondwłosym upiorem w roli głównej. Zjadłam więc lekkie śniadanie i ruszyłam na uniwersytet, w końcu nadszedł poniedziałek i trzeba było powtórzyć cotygodniową monotonię, z tym że dodatkowym utrudnieniem było znalezienie nowego mieszkania.
  Wchodząc do auli dostałam sms, pośpiesznie wyjęłam telefon, by przy okazji go wyciszyć i odczytałam wiadomość od nadawcy podpisanego "Dowiesz się" - bardzo oryginalnie - rzekłam sama do siebie spoglądając na mały ekranik.
"Dzień dobry nieznajoma" 
"Dla kogo dobry, to dobry" - odpisałam i zajęłam miejsce w szarym końcu wielkiej sali. 
  Rutynowo z nikim nie rozmawiałam, sytuacje takie jak konwersacja z drugim człowiekiem po prostu nie były dla mnie łatwe. Zwykle starałam się odizolować, bałam się, że ktoś zapyta o moich rodziców,a nie wiem jaka byłaby moja reakcja.
  Pewnie wielu ludzi ma tak, iż wydaje im się jakby cała niesprawiedliwość Świata spoczywała na ich barkach, tak było i ze mną. Nie widziałam nadziei by zmienić cokolwiek, choć bardzo tego chciałam.
   Tego dnia kompletnie nie mogłam skupić się na słowach profesora. Po głowie chodziły mi setki różnych myśli, a do tego co chwila telefon wibrował w mojej kieszeni. Miałam ochotę rzucić go na podłogę i tak po prostu rozdeptać, ale dziwnie by to wyglądało na oczach tylu ludzi,. Mogliby wziąć mnie za osobę niezrównoważoną psychicznie, nie chciałam tego, choć i tak już pewnie uważali mnie za dziwoląga i odludka. Biorąc to na chłopski rozum wcale im się nie dziwiłam. Wiecznie stałam gdzieś z boku, zakamuflowana pod warstwą czarnych ubrań.
  Gdy wychodziłam z wykładu nie wzbogacona w ani gram wiedzy sprawdziłam komu aż tak bardzo zależało na kontakcie ze mną. 3 wiadomości głosowe, 4 sms i 2 połączenia nieodebrane, wszystko to od "Dowiesz się", a nie, przepraszam jedna wiadomość sms była od Josha.
"Zrozum mnie Leah, ja po prostu ją kocham, ale nie bardziej niż Ciebie, proszę wróć do domu" 
- Próbuje mnie wziąć na czułe słówka - pomyślałam wsiadając do samochodu - później odpowiem, niech się trochę pomęczy.
Tymczasem wybrałam numer do drugiego dręczyciela i czekałam na zrealizowanie połączenia.
- Halo? - usłyszałam męski głos po drugiej stronie słuchawki
- Za halo w mordę walą - przytoczyłam słowa ojca uśmiechając się sama do siebie - Czy zdajesz sobie sprawę, że przez ciebie zawaliłam wykład i niczego się nie nauczyłam?
- Mam usprawiedliwienie, nie zdążyłem cię jeszcze poznać i nie miałem pojęcia, że studiujesz - chłopak usprawiedliwiał się.
- Prawie każdy w moim wieku studiuje, ty nie? - zdziwiłam się.
- Widzisz... To dość długa historia - westchnął - ale chętnie ci opowiem jeśli zgodzisz się ze mną spotkać.
- Człowieku, ja ciebie nie znam. Boje się iść na spotkanie z potencjalnym gwałcicielem, czy też mordercą, ja mam jeszcze dla kogo żyć.
- Spokojnie, przecież nic ci nie zrobię i ty mi też nie - zaśmiał się - będzie ze mną mój ochroniarz.
- Ochroniarz? - nie kryłam zdziwienia - no dobra, ale kiedy i gdzie miałoby się odbyć to spotkanie?
- Zależy mi na czasie, więc może dziś o 17:00 na parkingu pod Tesco.
- No cóż, przynajmniej to oryginalne - rzekłam i urwałam połączenie.
  Pojechałam do najbliższego hotelu by wynająć pokój do czasu znalezienia mieszkania. Będąc już na miejscu zadzwoniłam do agenta nieruchomości, miał on wolny termin w tym tygodniu tylko tego dnia o 17:30 - zawsze pod górkę - westchnęłam i zrezygnowana opadłam na fotel.
  Do spotkania z nieznajomym miałam jeszcze 2 godziny, więc postanowiłam się odświeżyć i zmienić ubranie. Napisałam do Josha uprzedzając go, że za chwilę wpadnę porozmawiać. Wsiadłam w samochód i pojechałam do rodzinnego domu, jak zwykle spotkałam tam Angeline siedzącą bezczynnie przed telewizorem, a wokół niej chlew, który panował w całym domu. - Po co tu przyjechałaś? - zapytała bezczelnie.
- Na pewno nie do ciebie paleto - odpyskowałam i poszłam na piętro. Zamarłam zatrzymując się na ostatnim schodku, mój brat sprzątał dom. Zdenerwowana wyciągnęłam z kontaktu wtyczkę od odkurzacza - Co tu się dzieje?! - wrzasnęłam.
- Wyluzuj, przecież tylko sprzątam - brat spojrzał na mnie zdziwiony.
- No właśnie, ty sprzątasz podczas gdy ten plastik siedzi na dole z dupą na kanapie i ogląda telewizję. Nie wiem czy ona robi w tym domu coś poza tym, że roznosi smród?! A ty głupi utzrymujesz takiego darmozjada. Gdzie ty masz rozum Josh?! I ty chcesz,  żebym ja tu wróciła?!
- Leah, uspokój się! Wiesz przecież, że nie jest mi łatwo.
- Ale ty sam kopiesz pod sobą dołek! Dla mnie wybór jest prosty, albo jesteś szczęśliwy bez niej, albo dalej się męczysz. Niestety ja ci w tym nie pomogę, sam musisz wybrać. I proszę nie dzwoń do mnie do puki nie przejrzysz na oczy, bo ja nie chcę dalej brać w tym udziału. Cześć - pobiegłam do samochodu i z piskiem opon odjechałam z podjazdu. Nie miałam już ochoty na to spotkanie, na wybieranie nowego mieszkania, ogólnie rzecz biorąc na nic. Niestety nie było już odwrotu, byłam umówiona i musiałam tam iść, miałam nadzieję, że nie będę żałować
_________________________________
No to 2 za nami : )
Jak myślicie, z kim spotka się Leah? Kto okaże się tym nieznajomym? Harry, Zayn, Louis, Liam, a może Niall? Piszcie co sądzicie, mam nadzieję że zechcecie dodać komentarze, a w nich linki do waszych blogów, które ja mogłabym komentować i zaobserwować : D
Do następnego rozdziału, Magdalena xx

piątek, 7 grudnia 2012

Rozdział 1

  Tego dnia mijał rok... Rok odkąd wraz z bratem nie widzieliśmy własnych rodziców, rok odkąd runęły wszystkie rodzinne plany, rok od tego nieszczęsnego wypadku, rok odkąd nie ma ich z nami.
Każdego dnia oboje zmagaliśmy się z tęsknotą, ale już nie było odwrotu, musieliśmy iść przez życie dalej, sami...
Rutynowo przywdziałam czarne ubrania i zeszłam na dół. Mieszkaliśmy z Joshem sami, on pracował, a ja rozpoczynałam właśnie ostatni rok na uniwersytecie. Nie narzekaliśmy na brak pieniędzy, jedzenia, czy też miejsca w domu, gdyż rodzice zostawili nam dość spory spadek, każde z nas miało własny samochód i lokatę w banku, mimo wszystko było nam ciężko, obok nas nie było nikogo, nasza najbliższa rodzina mieszkała w Polsce, więc wychodziło na to, że widzieliśmy Babcie i Chrzestnych tylko w niektóre święta.
Była tylko jedna osoba poza nami, która spędzała w naszym domu praktycznie całe dnie, mam na myśli pożal się Boże dziewczynę Josha. Na imię jej było Angelina i bezustannie żerowała na moim biednym, ślepym z zauroczenia braciszku. Czasem miałam ochotę zapoznać ją bliżej z którymś z moich butów, ale powstrzymywałam się z nadzieją, że bracki wreszcie przejrzy na oczy.
  Będąc w kuchni usłyszałam jak ktoś wchodzi do domu, wyszłam więc na korytarz by zobaczyć kto to i ujrzałam Josha - Zbieraj się już, jedziemy na cmentarz - oznajmił.
-  Nie za wcześnie? Myślałam, że pojedziemy po obiedzie.
-  Po obiedzie jestem umówiony na zakupy z Giną.
-  Wiesz co? Chociaż dziś mogłaby sobie odpuścić. Jeden dzień, czy to tak wiele?! - krzyknęłam oburzona - Mam nadzieję, że nie wybiera się z nami na groby...- dodałam spokojniej.
- Wybiera się, czeka w samochodzie.
- W takim razie jedźcie sobie sami! - złapałam za płaszczyk i wybiegłam z domu.
Wiem... Można pomyśleć, że zachowywałam się jak dziecko, ale po prostu brakowało mi już sił. Wszystko w domu było na mojej głowie, do tego dochodziła nauka, tęsknota, no i jeszcze Ona.
Prawie co noc płakałam w poduszkę, błagałam Boga by móc cofnąć czas i odzyskać rodziców i choć wiedziałam, że to nierealne dalej łudziłam się, że moje modlitwy zostaną wysłuchane.
Zawsze gdy było mi źle szłam na cmentarz, tam wyobrażałam sobie rozmowę z mamą. Myślałam o tym jak mówię jej o wszystkich problemach i przypominałam sobie Tatę, który zawsze powtarzał, że stać mnie na więcej, że mam wziąć się za naukę i nie przejmować głupstwami. On zawsze miał racje i zawsze wspomagał mnie psychicznie, dopingował do dalszych działań, a za każdy, nawet mały postęp nagradzał dobrym słowem.
Jednak tym razem ominęłam cmentarz, wiedziałam że za chwilę zjawi się tam Angelina, a ja nie miałam ochoty oglądać jej ledwo widocznego z pod tony gładzi szpachlowej oblicza. Chciałam przeczekać ten czas i wybrałam się na London Eye, to było drugie miejsce, gdzie w ciszy i spokoju moja psychika dochodziła do siebie.
W kapsule do której weszłam siedział jakiś dziwny chłopak, gdy mnie zobaczył odwrócił się, założył kaptur i okulary przeciwsłoneczne. Zrobił to w tak szybkim tempie, że nawet nie dostrzegłam jego twarzy. Od dłuższego czasu nie nawiązywałam kontaktów z ludźmi, więc z nim też nie zamierzałam rozmawiać.
Wyjęłam z kieszeni zdjęcie, które odkąd pamiętam miałam przy sobie cały czas, byliśmy na nim całą rodziną, czyli ja, Josh i rodzice. Jak zwykle patrząc na tę fotografię łezka zakręciła mi się w oku. Tak strasznie tęskniłam za tymi starymi czasami, kiedy to otaczały mnie żywe kolory miłości jaką wszyscy darzyliśmy siebie nawzajem.
  Widok z góry wielkiego koła zawsze zapierał mi dech w piersiach, rozglądałam się wokół jak szalona podziwiając piękno Londyńskiej architektury. Aż dziwne że po tylu przejażdżkach jakie odbyłam na tej atrakcji, wciąż od nowa zadziwia mnie miasto w którym żyję od lat.
  Nadszedł moment w którym zakończyła się moja trasa w kapsule, wstałam więc z białej ławeczki, poprawiłam pasek od płaszczyka i byłam gotowa do wyjścia. Spojrzałam jeszcze na tajemniczego chłopaka, podczas gdy drzwi okrągłego pomieszczenia otwarły się przede mną.
Stanęłam na chodniku czując powiew delikatnego, wrześniowego wiaterku. Przemyślałam sprawę i postanowiłam zadzwonić do Josha, jednak kiedy usiłowałam znaleźć telefon usłyszałam głos dobiegający zza pleców - tego szukasz? - zapytał tajemniczy chłopak z kapsuły. W dłoni trzymał mój telefon i zdjęcie, które jeszcze chwilę temu przyprawiło mnie o wzruszenie.
- Tak, dziękuję - odebrałam rzeczy i ruszyłam przed siebie.
- Tylko tyle? - oburzony nieznajomy wyminął mnie - dobrze, że chociaż zapisałem sobie twój numer - zaśmiał się szelmowsko.
- Że co przepraszam?! Myślałam, że jesteś uczciwy. Ty nie miałeś prawa grzebać w moim telefonie, a ja nie chcę mieć problemów.
- Nie grzebałem, po prostu wpisałem swój numer i zadzwoniłem - mimo dobrego kamuflażu dostrzegłam uśmiech na twarzy chłopaka.
- Faktycznie, to jest wielka różnica - odgryzłam się.
- Muszę lecieć, do zobaczenia! - machnął ręką i tyle go widziałam. To chore, ale chociaż wcale go nie znałam miałam ochotę biec za nim. Tak bardzo mnie zaintrygował, pragnęłam zobaczyć jego twarz, poznać imię, wiek, ale świadomość podpowiadała mi, że pewnie i tak już się nie spotkamy.
  Nie dzwoniłam już do Josha, po drodze na cmentarz kupiłam znicze i kwiaty. Na grobie rodziców jak zwykle płakałam, będąc tam nigdy tak naprawdę nie wiedziałam co ze sobą zrobić, byłam po prostu bezsilna, dlatego emocje zawsze brały górę. Jak zwykle usiadłam na ławce i wyobrażałam sobie rozmowę z nimi fascynując się ich bliskością jaką odczuwałam zamykając oczy.
  Wieczorem gdy wróciłam do domu zastałam Angelinę na kanapie w salonie, obładowaną torbami ze sklepów najdroższych marek. - Dzień jak co dzień - pomyślałam i wgramoliłam się po schodach na piętro. Na korytarzu moją uwagę przykuła ogromna walizka stojąca obok drzwi sypialni mojego brata. Zdziwiło mnie to, nie wiedziałam co się dzieję. - Josh! - krzyknęłam.
- Co jest siostra?
- Ty mi powiedz co jest, wybierasz się gdzieś?
- Nie rozmawiajmy tutaj, wejdź - zaprosił mnie do swojego pokoju. Usiedliśmy na łóżku, wszystkie szafy i komody były pootwierane, wszędzie porozrzucane ubrania... Na prawdę zaniepokojona całą sytuacją spojrzałam podejrzliwie na brata, miałam już łzy w oczach.- Chciałbym... Musisz wiedzieć, że... Jest taka sprawa...- podrapał się po karku. Wiedziałam już, że to co chciał mi powiedzieć nie spodoba mi się ani trochę - Chciałem poinformować cię, że... Angelina się do nas wprowadza.
- Powiedz mi, że żartujesz, proszę powiedz, że żartujesz - powtarzałam z nadzieją.
- Leah, nie żartuję. Wiem, ze dużo od ciebie wymagam, ale musisz ją zaakceptować, wiem że potrafisz to zrobić.
- Nie Josh, ja nigdy jej nie zaakceptuję, to ty powinieneś wreszcie przejrzeć na oczy! Co jeszcze musi się wydarzyć, żebyś w końcu zrozumiał jak jest naprawdę?! Nawiasem mówiąc, dziękuję że uzgodniłeś ze mną tak ważny szczegół jak przyjęcie nowego lokatora i wiedz, że jeśli ona tu zamieszka, to ja się wyprowadzę.
- Ale Lee, nie możesz się wyprowadzić, z resztą dokąd?
- Jeszcze się zdziwisz i ty i ona! - trzasnęłam drzwiami i poszłam do siebie.
Zaczęłam pakować walizki, miałam zamiar nazajutrz władować je do samochodu i tak po prostu odjechać wraz z nimi do nikąd.
Nie wiedziałam gdzie mogłabym zamieszkać, przecież nie znajduje się lokum tak z dnia na dzień, a zwłaszcza w mieście jakim jest Londyn. Byłam więc nieszczęśliwa, samotna i bezdomna...
_____________________________________
Cześć, mam nadzieję że pod tym 1 rozdziałem wyrazicie swoje opinie na jego temat.
Bardzo chciałabym wiedzieć czy wam się spodobało i czy pisać dalej : )
Pozdrawiam, wasza skrzywiona psychicznie Magdalena haha : D

Bohaterowie główni

Leah Shelley

Mieszka w Londynie wraz z bratem. Studiuje na University of Westminster nauki społeczne, humanistyczne i języki. Zwykle była dość śmiałą osobą, otwartą na nowe znajomości, łatwo nawiązywała kontakt z rówieśnikami, lecz do czasu gdy zginęli jej rodzice, wtedy zamknęła się w sobie, a jedyną osobą z którą potrafiła rozmawiać był jej brat. 

Josh Shelley

Brat Leah, skończył studia budowlane i pracuje jako kierownik budowy, choć jego zawód to dekarz. Po śmierci ojca przejął rolę pana domu i opiekuje się młodszą siostrą ich stosunki psuje dziewczyna chłopaka, która próbuje zedrzeć z niego wszystko do ostatniego, złamanego grosza.
______________________________________________

Informacje o innych bohaterach będę chyba dodawała w kolejnych postach, w których będą się pojawiać, myślę, ze tak będzie lepiej  : ) 

środa, 5 grudnia 2012

Witam : )

Jeśli już założyłam tego bloga, to wypadałoby choć o drobinę przybliżyć wam moją osobę, więc na imię mam Magdalena, uczęszczam do 3 klasy gimnazjum i mieszkam w województwie Zachodniopomorskim. Jestem zarówno Directioner jak i Belieber, ale w opowiadaniu wykorzystam bardziej fandom Directioners i oczywiście wizerunek chłopców : D 
Nie wiem czy ktoś chciałby zobaczyć jak wyglądam i czy dodać jakieś symboliczne zdjęcie mojej osoby, dlatego też będę działać według postanowienia "jak będziecie chcieli, to wam wstawie" : D 
Prawie cały czas można znaleźć mnie na twitterze, jeśli ktoś chce, to może pisać do mnie o każdej porze dnia i nocy (https://twitter.com/skypajonez ). 

Co do opowiadania, mam nadzieję, że się spodoba, jest ono oparte na emocjach jakie odczuwałam ostatnimi czasy, a powiem że nie było zbyt kolorowo. Głowna bohaterka będzie miała sporo problemów już na samym początku, jednak znajdzie się ktoś, kto spróbuje wybawić ją z opresji.

Pierwszego rozdziału możecie spodziewać się w najbliższych dniach, aczkolwiek w poprzedzającym poście chciałabym przybliżyć wam bohaterów.

Uważam, że ten post jest napisany zbyt oficialnie i właśnie się z tego śmieję, ale niestety jeszcze nie raz będziecie mieli okazję poznać mnie od tej strony, strony zwanej debilizmem haha xx : )